sobota, 26 kwietnia 2014

Rozdział 19

Jedyne uczucie które mi teraz towarzyszy, to pulsujący ból głowy. Uchylam jedną powiekę, widzę wnętrze mojego pokoju, otwieram drugie oko i siadam, od razu dotykając skroni i krzywię się z bólu. Nigdy więcej, tyle nie piję. Kiedy chcę wstać z łóżka, aby napić się wody, do pomieszczenia wchodzi Harry, ze szklanką mleka w jednej dłoni, a w drugiej trzyma talerzyk z naleśnikiem, polanym sosem.
- Dzień dobry- uśmiecha się i odkłada naczynia na stoliczku obok mnie- Jak się czujesz?- pyta i siada na krześle przy biurku.
- Czuję jakbym umierała. Która jest godzina?- głowę opieram o ścianę i wydycham głośno powietrze. Słyszę chichot chłopaka.
- 15:05- odpowiada na co ja jęczę- Napij się. Dobrze ci zrobi- odwracam się w jego stronę, a on podaje mi szklankę. Biorę ją i szybko wypijam jej zawartość. Zimne mleko, działa jak antybiotyk na mojego kaca. Od razu mi lepiej, co nie oznacza, że ten cholerny ból głowy ustępuje.
- Dzięki, tego mi było trzeba- uśmiecham się i przykrywam kołdrą.
- Niezły dałaś wczoraj popis- odwzajemnia uśmiech, potakując głową.
- Nigdy więcej, tego nie powtórzę- kręcę przecząco głową i krzywię się, ponieważ strasznie boli mnie skroń.- Myślę, że położę się spać, znowu- wywracam oczami, a Harry tylko się uśmiecha i po chwili wychodzi z pokoju, a ja otulam się puszystą kołderką i zasypiam.

Harry's POV:

Dzisiaj w Londynie pogoda będzie...Kierowca tramwaju...Ron, kocham cię...  Boże, czy w tej telewizji nie ma nic ciekawszego? Siedzę na kanapie, przeglądając kanały, w nadziei, że znajdę coś ciekawego. W końcu się poddaję i wyłączam sprzęt i idę do kuchni. Sam nie wiem czemu po prostu sobie stąd nie pójdę, ale mam przeczucie, że coś się dzisiaj wydarzy i muszę tutaj zostać. Z lodówki wyciągam sok, odkręcam go i upijam łyka, po czym odkładam go na miejsce i zamykam lodówkę.  Okey, wielki czas, żeby sobie pozwiedzać. Idę po schodach do góry, otwieram dębowe drzwi i wchodzę do środka. Duże biurko, półki z książkami... to pewnie, gabinet tego dupka. Siadam na fotelu z czarnej skóry, i obracam się kilka razy. Zatrzymuję się kiedy dostrzegam, zdjęcie na biurku. Przysuwam się na fotelu i biorę zdjęcie w dłonie. Jess razem ze swoją mamą. Jak mniemam, robione było w wakacje. Na zdjęciu wygląda na szczęśliwą i pewnie taka wtedy była. Odkładam ramkę na blat, w tym samym czasie dzwoni telefon.
- Tak?- mówię pierwszy.
- Mamy ją- głos Louisa jest przesiąknięty dumą. Uśmiecham się sam do siebie.
- Gdzie jesteście?- Wstaję i schodzę po schodach.
- W bazie- odpowiada-Nie jest za bardzo rozmowna- dodaje po chwili.
- Zaraz tam będę- śmieje się i wychodzę z domu, idąc do mojego auta. Rozłączam się i odpalam samochód. Na reszcie upragniona zemsta.

***
Podjeżdżam pod opuszczony magazyn, który jest naszą kryjówką. Zamykam samochód i idę w stronę metalowych drzwi, które otwierają się.
- O już jesteś- Niall uśmiecha się i razem wchodzimy do środka.
- Gdzie ona jest?- pytam od razu, kiedy idziemy korytarzem.
- W hali. Nie odezwała się ani słowem, odkąd ją złapaliśmy.
- Jak udało wam się ją znaleźć?- pytam zaciekawiony.
- Była na tyle głupia, żeby do nas zadzwonić- śmieje się chłopak- Powiedziała, że nie uda nam się jej znaleźć i, że zabiję Jess, nim zdążymy ją powstrzymać.
- Taa, jest bardzo głupia- Mogła pomyśleć, że namierzymy jej komórkę, a nie bezmyślnie podawać nam się jak na tacy, ale w końcu doprowadzę tą sprawę do końca. Otwieramy kolejne drzwi i wchodzimy do hali, gdzie na krześle, przywiązana siedzi drobna blondynka. Louis kuca przy niej i coś do niej szepcze. Kiedy mnie dostrzega, uśmiecha się i wstaję.
- I oto, twój największy koszmar- zwraca się do dziewczyny.
- Dzięki Louis, za jakże miłe przedstawienie mojej osoby- klepie go po ramieniu i kucam przy dziewczynie, unoszę jej podbródek, i napotykam jej ciemne tęczówki- Jestem Harry, chyba to już wiesz. A ty, jak masz na imię ślicznotko?- pytam delikatnie gładząc jej policzek, ale ona nic nie odpowiada- Słuchaj, załatwmy to szybko. Zjebałaś wszystkie moje plany i nawet nie chcesz powiedzieć jak się kurwa nazywasz!- krzyczę, wywołując u niej ciarki.- Nie preferuję w znęcaniu się nad kobietami ale dla ciebie zrobię wyjątek- W jej oczach widać strach, co jest dziwne. Myślałem, że jako morderczyni będzie silniejsza i bardziej odważna. No cóż, każdy przy mnie wymięka.- Jak chcesz- wstaję i podchodzę do Louisa- Przykujcie ją do tamtej rury- wskazuję na metalowa rurę przy ścianie- nie dawajcie jej nic do picia ani do jedzenia- patrzę na dziewczynę- A jak najdzie was na coś ochota, róbcie z nią co chcecie- Louis uśmiech się- Ale, nie zabijajcie jej, musi nam w końcu, coś powiedzieć- poklepuję go po ramieniu i wychodzę z pomieszczenia.
- Hej Harry zaczekaj!- odwracam się w stronę, biegnącego do mnie Liama.
- Co?
- Matt dzwonił, musisz jechać po towar- wyjaśnia. Wzdycham i przegarniam włosy.
- Teraz?- chłopak potakuję głową. Kolejny pracowity dzień.

Jessica's POV:

- Przysięgłam sobie, że już nigdy w życiu się tak nie upiję- mówię to Angie, siedząc przy stole w kuchni, popijając gorącą kawę. Dziewczyna zadzwoniła, niedawno aby upewnić się, czy wszystko ze mną w porządku.
- Ja też- słyszę jak jęczy- Będę musiała zaraz brać się za sprzątanie
- Gdybym była w stanie użytkowym, przyszłabym ci pomóc, ale jestem nie do życia- śmieje się razem z nią.
- Jest godzina- przerywa- 16:35, wezmę się jednak za porządki jutro, a teraz wybacz, ale idę odespać nockę.
- Okey, to do jutra- uśmiecham się i rozłączam się. Dopijam kawę, wkładam kubek do zlewu i kieruję się do swojego pokoju, ale zatrzymuję się przed drzwiami biura taty, tak samo jak w dzień jego pogrzebu. Biorę głęboki oddech i wchodzę do pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi. Automatycznie podchodzę do półki z książkami. Palcami przebiegam po równo ustawionych książkach i zatrzymuję się na jednej. "Piękna i Bestia". Dziwię się, że jej nie wyrzucił. Zawsze tata czytał mi ją na dobranoc, kiedy byłam małą dziewczynką. Jedna łza spływa mi po policzku, lecz szybko ją ocieram. Z książką siadam na fotelu i otwieram stronę tytułową.

Harry's POV:

- I co z nią?- pytam Louis'a, kiedy stoimy przed dziewczyną.
- Nadal milczy- wzdycha. Nie mam zamiaru się z nią dłużej cackać.
- Jakieś ostatnie życzenie dziwko!?- przykładam do jej skroni lufę pistoletu.
- Nie!- odkrzykuję
- Co powiedziałaś?- pytam i patrzę na nią- Gadaj, albo cie zabiję!
- Nie jestem nią
- Że co?- marszczę brwi zdezorientowany.
- Ona sobie wszystko zaplanowała. Kazała mi was zmylić...
- Co ty pieprzysz?
- Nie rozumiesz? Okiwała nas wszystkich! Powiedziała, że mnie kocha, a ja głupia zgodziłam się jej pomóc...- dziewczyna zaczyna szlochać.
- Gdzie ona teraz jest?- potrząsam jej ramionami, a ona spogląda na mnie.
- Idzie zabić, tą dziewczynę, którą bronisz- otwieram szeroko czy. Teraz wszystko jasne. Ustawiła to wszystko, tylko po to by odciągnąć mnie od Jess. Kurwa nie. Zrywam się i szybko wybiegam z budynku. O by nie było za późno.

Jessica's POV:

"– Kim jesteś? – zapytała piękna. – I co zrobiłeś mojej ukochanej bestii? Serce mi pęknie, jeśli jej nie znajdę.
– Droga Piękna – powiedział książę. – Czy nie poznajesz mnie? To ja jestem bestią, którą twoja miłość przywróciła do życia i dała jej szczęście. Rzucono na mnie zły urok i musiałem żyć w ciele bestii, dopóki nie znajdę pięknej dziewczyny, która pokocha mnie i zgodzi się za mnie wyjść.
– Jeśli naprawdę jesteś moją kochaną bestią, wyjdę za ciebie – odpowiedziała Piękna".
Zawsze na tym momencie, mój tata powtarzał, że kiedyś to ja będę osobą, która zmieni kogoś na lepsze. To zabawne, pomimo naszych kłótni, on zawsze widział we mnie to co dobre. Uśmiecham się i przekładam stronę, na koniec książki. Wraz z przewrotem strony, wypada biała zgięta kartka. Marszczę brwi i odwijam ją. To list.

Droga Jessi
Może nie zawsze byłem wyrozumiałym ojcem,
ale wiec, że bardzo cie kochałem i zawsze byłaś
moim małym aniołkiem. Lecz dużo o mnie nie
wiesz. Nie pracowałem jako prezes firmy.
Zajmowałem się gangami, handlującymi
narkotykami, dlatego przenieśliśmy się do
Londynu. Druga sprawa jest trochę cięższa.
Nie jesteś jedynaczką. Masz siostrę. Nie miałaś
prawa o niej wiedzieć, ponieważ wysłaliśmy
ją do poprawczaka za jej okropne zachowanie.
Jesteście zupełnie inne.Ma na imię Katherine. 
Myślę, że powinnaś to wiedzieć. Jeśli czytasz ten list
to pewnie nie żyje. Bardzo was kocham. Żegnaj.
                                                          Tata

O mój Boże.Siedzę z otartą buzią, czytając jeszcze raz zawartość papieru. On pracował jako...ja mam siostrę... Nie, to niemożliwe. Jak przez tyle lat mogłam tego nie widzieć? - O mój Boże!- krzyczę, kiedy Harry wparowuję do gabinetu-przestraszyłeś mnie- łapię się za klatkę piersiową i zamykam książkę, a list chowam do kieszeni moich spodni.
- Jesteś cała?- pyta a w jego tęczówkach skaczą iskierki niepokoju.
-  Tak, coś się stało?- pytam marszcząc brwi. Chłopak wychodzi z pokoju, a ja schodzę za nim do salonu- Wszystko okey?
- Ktoś tu był?- pyta gwałtownie odwracając się w moją stronę
- Nie- kręcę przecząco głową
- Drzwi były otwarte, każdy mógł wejść- przegarnia swoje włosy
- Powiesz mi o co chodzi czy nie?- krzyżujemy nasze spojrzenia i trwamy w ciszy, którą on postanawia przerwać.
- Słyszysz to?- pyta rozglądając się po pokoju.
- Niby co?
- Kurwa to są jakieś jaja- Harry mocno chwyta moje ramię i pociąga w stronę wyjścia, praktycznie biegnąc
- Co ty wyprawiasz?!-krzyczę kiedy wybiegamy z domu.
- Padnij!- krzyczy i nagle za nami rozchodzi się odgłos wybuchu. Siła wybuchu powala mnie na jezdnię, a Harry obejmuję mnie swoim ramieniem.
- O mój Boże- mówię i patrzę na szczątki mojego domu.- O mój Boże, nie!- wstaję i wpatruję się na palące drewno- Co to ma być do kurwy nędzy!?- krzyczę i chwytam się za włosy, mimowolnie z moich oczu zaczynają płynąć słone łzy.Gdybym została tam o parę sekund dłużej to... Boże, czemu to spotyka akurat mnie? W czym zawiniłam? W oddali słyszę głosy straży pożarnej i policji.
- Chodź, zanim gliny się tu zjawią- czuję dłonie Harry'ego na moim ramieniu.
- To mój dom! Mogliśmy zginąć! Mam już tego wszystkiego dość!- Wyszarpuję się i przez łzy patrzę na bruneta.
- Przykro mi- odpowiada. Nie mam już na nic siły, kręci mi się w głowie, czuję jak upadam, a potem nastaję ciemność.

________________________________________________________________________
Z pozdrowieniami dla Pauliny :* Dziś rozdział troszkę drastyczny, ale mam nadzieje, że się podobał :) Zostawiajcie komentarze :*
P.S. Zapraszam na gg  50493825  :)

4 komentarze:

  1. Jedno słowo :
    ZAJEBISTY !!
    Szkoda mi jej ; <
    Ale i tak świetny !! Dawaj nn ; **

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdzial, ale juz wczoraj musial byc next <3<3<3 :( Czekam, kochana :*

    OdpowiedzUsuń