poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Rozdział 17

- Cholera, spóźnię się- Pędem zakładam moje trampki,o mało się przy tym nie przewracając. Rano, kiedy się obudziłam Harry'ego już nie było. Może i to lepiej. Tak, na pewno lepiej. Chwytam plecak oraz jabłko, wybiegam z domu, i zamykam drzwi na klucz. Na zewnątrz jest wietrznie i pochmurnie, ale na całe szczęście nie pada. Przez drogę do szkoły, którą pokonałam truchtem, zjadłam całe jabłko. Do klasy wchodzę równo z dzwonkiem i od razu siadam obok Angie.- Hej- uśmiecham się do niej.
- O, hej- odpowiada mi, szeroko się uśmiechając- Długo się nie widziałyśmy, co u ciebie?
- Wszystko okey.Wiesz, moja mama wróciła do Ameryki- spuszczam wzrok
- Słyszałam, i właśnie z tego powodu, mam zamiar zaprosić cię do mnie na imprezę- klaszcze w dłonie, wyraźnie podekscytowana.
- Kto jeszcze będzie?
- No wiesz- drapie się po karku- Prawie cała szkoła- otwieram szeroko oczy na jej odpowiedź. To masa ludzi- Nie patrz tak na mnie, rodzice wyjechali na 3 dni, za Londyn odwiedzić babcię. Będę miała mnóstwo czasu, aby wszystko posprzątać- uśmiecha się przekonująco. Kręcę głową, uśmiechając się przy tym. Po niemiłosiernie długiej lekcji historii, wychodzimy z klasy i przemierzamy szkolny korytarz, docierając pod okno gdzie spotykamy Caroline.
- Hej, dziewczyny- wita nas szerokim uśmiechem.- Angie, zrywamy się z lekcji, za jakieś 2 godziny?- pyta Caroline.
- Jasne, idziesz z nami?- patrzy na mnie. Ten jeden raz mogę, przecież nic się nie stanie. Potakuję głową, a one uśmiechają się.

***

- Połóżcie to tutaj- mówi Angie, kiedy jesteśmy w jej domu. To 2 piętrowa willa. Bardzo duża jak na jedną rodzinę, ale moje mieszkanie jest podobne. Razem z Caroline odkładamy wielkie paczki, pełne jedzenia, napojów i innych rzeczy potrzebnych na porządną domówkę.
- Jak myślicie, Johny na to poleci- Caroline przyłożyła do swojej klatki piersiowej, zakupioną wcześniej w centrum handlowym, niebieską sukienkę, bez ramiączek, sięgającą jej do połowy ud.
- Jaki Johny?- pytam, z uśmieszkiem.
- Długa historia- odpowiada uśmiechem, i wkłada kawałek materiału do paczki.
- Ona chce go przelecieć- szepcze mi do ucha Angie, lecz najwyraźniej Caroline i tak to słyszała.
- Wcale, że nie- śmieje się
- Jasne- Angie, zabawnie porusza brwiami i znika za drzwiami do salonu.
- Wybacz, muszę iść do łazienki- informuje mnie Caroline i wychodzi z kuchni. Uśmiecham się sama do siebie. Naprawdę bardzo je lubię, pomimo tego, że nie znamy się zbyt długo. Czuję wibrację w telefonie, wyciągam go i odbieram.
- Halo?
- Hej, kotku- I już wiadomo o kogo chodzi. Przez cały dzień go nie widziałam i powiedzmy sobie szczerze, po wczorajszym zajściu nie mam ochoty się z nim zobaczyć.
- Oh, co tam?- kiedy te słowa opuszczają moja usta, klepie się otwartą dłonią w czoło. Idiotka. Jak mogłaś zadać mu tak banalne pytanie. W słuchawce słyszę jego chichot.
- No wiesz, stęskniłem się troszkę, za twoimi ustami- moje policzki zaczynają płonąć. Cholera, wiedziałam, że tak będzie, chociaż miałam nadzieje, że zapomniał.
- U mnie też dobrze, dziękuję, że pytasz- zmiana tematu, to najlepsze co przychodzi mi do głowy.
- Gdzie jesteś?- jego głos z rozbawionego, zmienia się na poważny.
- Um, u przyjaciółki- odpowiadam przegarniając włosy.
- Konkretnie?- pyta i w tym samym czasie do kuchni wracają dziewczyny.
- Z kim rozmawiasz?- zerka na mnie Angie.
- Chwila, czy to ta...- Harry nie zdąża dokończyć, ponieważ rozłączam się i wyłączam telefon, w razie gdyby chciał do mnie wydzwaniać.
- To pomyłka- uśmiecham się. Do końca nie wiem, co jest pomiędzy Angie a Harrym, ale widocznie za sobą nie przepadają.

***

- To widzimy się o 20:00!-  krzyczę do dziewczyn, stojąc na chodniku.
- Tak, do zobaczenia!- odkrzykuje Angie i wraz z Caroline wchodzą do środka. Po 15 minutach jestem u siebie. Jak dobrze, że jutro nie trzeba iść do szkoły. Fakt jest wtorek, ale nauczyciele jadą na jakieś ważne spotkanie. Chwała im za to. Od razu wbiegam do mojego pokoju, a kiedy otwieram od niego drzwi, o mały włos nie dostaję zawału.
- O mój Boże!- łapię się za głowę i szybko oddycham. 
- Nie. Tylko Harry, skarbie- brunet leży na moim łóżku z książką w dłoni i cwaniackim uśmiechem
- Jak się tu dostałeś? Zamykałam drzwi- pytam
- Wczoraj wieczorem znalazłem zapasowy kluczyk w szufladzie w korytarzu- odpowiada a ja kręcę głową i wywracam oczami- Jak ty możesz to czytać?- unosi książkę pt. "Do szaleństwa"* 
- To bardzo mądra i piękna książka- bronię swojego i podchodzę do biurka, gdzie odkładam plecak.
- To jaka nauka z tego płynie?- pyta, wstaje z łóżka i odkłada książkę na półkę.
- Że każdy charakter można poskromić- odpowiadam i odwracam się, o mało nie wpadając na chłopaka, który stoi stanowczo za blisko mnie.
- Każdy?- patrzy na mnie z ciekawością w jego zielonych tęczówkach.
- Dokładnie- odpowiadam szybko, omijając jego spojrzenie. Chłopak nachyla się.
- Wątpię- szepcze wprost do mojego ucha, a przez jego gorący oddech, na mojej skórze pojawia się gęsia skórka. Czuje jak chłopak przybliża swoje wargi do mojej szyi, ale nagle dzwoni jego telefon. Słyszę jak chłopak przeklina i odbiera.- Czego?- mówi do osoby po drugiej stronie, patrząc się na mnie.- Wiecie kim ona jest?- odchodzi ode mnie, po czym wychodzi z pokoju, a ja zaczynam szykowanie na imprezę 

Harry's POV:

- Jak to, daliście jej uciec?!- krzyczę do Louisa, kiedy rozmawiam z nim przez telefon.
- Sory, ale jest sprytniejsza niż się spodziewaliśmy.
- Kurwa, macie ją znaleźć- przegarniam włosy. Jestem tak blisko, żeby dowiedzieć się kim jest ta suka, która zabrała mi sprzed nosa 50 000. Tak, ojciec Jess od dawna był zleceniem wartym tyle kasy. Każdy chciał go dopaść,a zwłaszcza ja. Ale nie mogło być tak pięknie, bo zawsze znajdzie się osoba, która wszystko spieprzy.
- Okey stary- po tych słowach rozłączam się. Już nie mogę się doczekać, aż ją dorwę. Kiedy w końcu... Słyszę kroki, a za chwilę moim oczom ukazuję się Jess z ręcznikiem zakrywającym jej wszystko aż do ud, a drugim ręcznikiem wyciera mokre włosy. Cholera, wygląda naprawdę, seksownie. Automatycznie przygryzam wargę i dosłownie pożeram ją wzrokiem. Ciekawe jak by to było, gdybym ją pieprzył.
- Wszystko okey?- pyta, kiedy nasze spojrzenia się krzyżują.
- Taa- nawet nie wiesz jak dobrze, kochanie.
- Okey...- marszczy brwi i podchodzi do lodówki z której wyciąga sok pomarańczowy i nalewa go sobie do szklanki. Ręcznik którym wycierała włosy, odłożyła na stół. Mokre włosy zakrywają jej plecy i profil twarzy. Gdyby ręcznik podnieść o 10 centymetrów w górę to... ja pierdole, zaraz mi stanie.- Idę na imprezę do Angie- odwraca się i popija sok.
- Co? Do tej...- suki,dziwki, pizdy-... dziwaczki?
- Jaki ty masz z nią problem?- pyta i odkłada pustą już szklankę do zmywarki.
- Myślę, że to nie twoja sprawa- krzyżuję ręce na klatce piersiowej i przyglądam się jej.
- Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć?- okey, to zaczyna robić się irytujące. Mrużę na nią oczy, odwracam się i kieruję do salonu. Słyszę jak dziewczyna prycha.- Jesteś kutasem!- Staję jak wryty. Czy ona właśnie mnie obraziła? Odwracam się i patrzę na nią z niedowierzaniem. Pamiętam jak kiedyś, ze strachu omijała mojego spojrzenia, a teraz patrzy tymi niebieskimi oczami prosto w moje. Powoli zaczynam iść w jej stronę.
- Jak mnie nazwałaś?- pytam najbardziej poważnym tonem jaki mogę z siebie wydobyć. I oto to spojrzenie. Wstrzymuje oddech, a jej źrenice się poszerzają. Boi się, a ja znowu mam przewagę.- No dalej kotku, powiedz to- patrzę z rozbawieniem na brunetkę, która cały czas milczy i kiedy rzuciła się do ucieczki, złapałem ją i przyparłem do ściany.- Skarbie między mną a twoim ciałem, jest tylko ręcznik- szepczę w jej ucho. Słyszę jak i czuję jej przyśpieszony oddech.- Uwierz mi, cholernie mocno chcę poczuć cię w całości- przygryzam płatek jej ucha i jednocześnie gładzę opuszkami palców jej nagie udo, docierając do krawędzi jej okrycia.- A twoje niewyparzone usteczka...- całuję jej szyję od dołu, dochodząc do żuchwy, a następnie przerwałem pocałunki aby na nią spojrzeć-... pieprzyć, aż by mi się nie znudziło- patrzę głęboko w jej oczy.
- Przepraszam- mówi prawie szepcząc.
- Za co?- uśmiecham się cwaniacko. Wystarczyło trochę sprośnych słów, dotykania i proszę...
- Przepraszam, za nazwanie cię kutasem- spuszcza wzrok, na co ja podnoszę jej podbródek.
- Wybaczam ci- mrugam do niej i odsuwam się- Ale powinnaś mi się jakoś odpłacić- pocieram dłonie o siebie i przyglądam się jej.
- Co?- jej głos jest drżący. Aww, jak słodko.
- Pogadamy po imprezie, kotku- posyłam jej całusa w powietrzu i wychodzę z pomieszczenia, zostawiając ją w pełnym osłupieniu.


*Książka "Do szaleństwa"

_______________________________________________________________________________
Witam :D Dobra ja się nie wypowiadam na temat, tego rozdziału XD Ale może wy zdacie mi relacje ;) Jak podoba wam się nowy wygląd bloga? A tak na marginesie, jak wam minął lany poniedziałek? :)


3 komentarze:

  1. Super ten rozdział! ♥
    Jejciuu :')
    Czekam na next ^^
    A co do poniedziałku to szczególnie mokra nie byłam. ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Mmmm... Super *___*
    Dawaj następny !! ; ))
    A co do poniedziałku... To też nie byłam mokra.xdd

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny ♡ + nowy rozdział bloga też :3
    Co do poniedziałku to RÓWNIEŻ nie byłam oblana :D

    OdpowiedzUsuń