poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Rozdział 12

                                                                        Muzyka
- Rich, co ty tutaj robisz?- pytam chłopaka. Rich, to mój najlepszy przyjaciel, który jest dla mnie jak brat. Jego rodzice przyjaźnili się z moimi. Zawsze mówił, że nigdy nie przyleci do UK, a tu proszę, i jeszcze zna Harry'ego.
-Wow, Jess- widać, że jest zaskoczony i zmieszany spogląda na Harry'ego.
- Tak, to moje imię- mówię poważnie- Co ty tutaj robisz i skąd go znasz- wskazuję ręką na bruneta, stojącego obok mnie.
- Posłuchaj, nie gorączkuj się- uśmiecha się, a następnie posyła groźne spojrzenie zielonookiemu. Coś tu nie gra. Patrzę na niego w oczekiwaniu.- Czekaj, możemy pogadać w cztery oczy?- zwraca się do Harry'ego.
- Nie, żądam wyjaśnień- mówię stanowczo, patrząc na jednego i drugiego chłopaka.
- Jesteśmy tu w sprawach biznesowych , kotku- Harry śmieje się i klepie chłopaka po ramieniu.
- Więc, jaka to sprawa?- krzyżuję ręce na klatce piersiowej.
- Narkotyki- mruga do mnie brunet- Idę po rękawice, a wy sobie pogadajcie- Chłopak odchodzi, a ja całą uwagę skupiam na Rich'u. On i narkotyki? Nigdy bym, nawet o tym nie pomyślała. Zawsze był ułożony, i gardził narkomanami. Przez moment, patrzę na niego pustym wzrokiem, a on ma spuszczoną głowę.
- Dlaczego?- pytam, Rich nareszcie patrzy na mnie
- No wiesz, starzy mnie już ze wszystkim irytowali, i pomyślałem 'Czas się zbuntować'- zaśmiał się, ale mi nie było do śmiechu. Jego rodzice, są naprawdę tolerancyjni, więc musiał im nieźle podpaść, jeśli czegoś mu zabronili.
- Okey- wzdycham z frustracją- Ale dlaczego od niego?- pytam przez zęby, wskazując, na Harry'ego gadającego z jakąś blondynką. Wywracam oczami, kiedy chłopak bawi się jej włosami.
- Ma najlepszy towar, nawet w stanach takiego nie mają.- Jego tęczówki się poszerzają, z każdym następnie wypowiedzianym słowem.
- Nie rób tego, to niszczy człowieka. Sam tak mówiłeś
- To co mówiłem, to były bzdury moich rodziców.- Odpowiada krótko. To nie ten sam chłopach, którego znałam. To ćpun, nie mogę na to patrzeć.
- I jak?- słyszę przy uchu, zachrypnięty głos i dłonie na biodrach. Odwracam się szybko i opieram dłonie o umięśniony tors, bruneta.
- Nie sprzedawaj mu tych narkotyków.- mówię, zaskakując tym samym chłopaka.
- On tego chce, ja mam z tego korzyści- uśmiecha się.
- Proszę cię, to dobry chłopak, i nie chcę, żeby zepsuł sobie życie- patrzę prosto w jego szmaragdowe oczy, z których nie można wyczytać zupełnie nic. Brunet uśmiecha się.
- Cena jak zawsze, taka sama- rzuca w stronę Rich'a, paczuszkę z białym proszkiem. Odsuwam się od Harry'ego. Ten człowiek, myśli tylko o sobie. Mam go dość, szybkim krokiem omijam Rich'a i kieruję się w stronę drzwi wyjściowych. W połowie drogi czuję, jak ktoś mnie unosi i przerzuca sobie przez ramię. Doskonale wiem, kto to.- Zmywaj się- nakazuje Harry, a Rich patrzy na mnie, ze smutkiem w oczach i odchodzi. Próbuję się wyrwać, ale i tak nic mi to nie daję. Kiedy chłopak mnie stawia, widzę, że jesteśmy na ringu.- Posłuchaj, zbyt gwałtownie odbierasz prawdę- Harry podchodzi do mnie z rękawicami bokserskimi.
- Zbyt gwałtownie?- unoszę brew. Brunet zakłada mi rękawice, a kiedy kończy ja szybko uderzam go w twarz, na tyle mocno, że on odsuwa się, prawie tracąc równowagę- Moje życie było idealne, dopóki ty się w nim nie pojawiłeś!- krzyczę i ponownie atakuję chłopaka, lecz ten zwinnie mnie obezwładnia, trzymając moje nadgarstki za moimi plecami.
- Idealne? Czyli nudne i bez kolorów?- pyta, a ja czuję jego oddech na mojej szyi.Chłopak mnie puszcza, a ja odwracam się w jego stronę.
- Nie. Było...- zaraz, on ma rację. Zawsze wszystko było zaplanowane i uporządkowane. Zero imprez, zero alkoholu, zero złych ocen.
- No właśnie- moje rozmyślania przerywa, roześmiany brunet.
- Kiedyś uczyłam się samoobrony- szybko zmieniam temat. Nie chcę żeby miał satysfakcję ze swojej racji. Chłopak śmieje się, ukazując dołeczek w prawym policzku. Wygląda uroczo.
- Musisz częściej, się wkurzać. Twój prawy sierpowy jest, niezły- dotknął lewy policzek i skrzywił się, udając, że go boli. Mimowolnie wydaję z siebie chichot, lecz szybko przestaję, przypominając sobie Rich'a.
- On, nie powinien brać tego świństwa- spuszczam wzrok. Strasznie zależy mi na tym, aby był taki jak dawniej.
- Okey, dopilnuje aby nikt, nie sprzedawał mu narkotyków- fuka Harry, a ja szybko unoszę głowę.
- Mówisz serio?
- Tak- uśmiecha się najsztuczniej jak potrafi, ale mnie to nie obchodzi. Uśmiecham się szeroko i rzucam mu się w ramiona.
- Dziękuję- szepcze przy jego szyi- Nie wiesz ile to dla mnie znaczy- Harry odwzajemnia uścisk.
- Nie ma za co- gładzi mnie po plecach. Nie mam pojęcia ile tak stoimy, ale ja pierwsza odsuwam się od niego, lecz on zatrzymuje mnie tak, że nasze klatki piersiowe, się stykają. Harry schyla się powoli, a ja wiem co chce zrobić. Ja też tego chcę. Uderzam chłopaka w brzuch, a on wydaje stłumiony jęk.
- Nie trać, uwagi- poklepuje go po plecach, a on chwyta za moją łydkę pociągając ją, czego w efekcie upadam.
- I vice versa, kotku- uśmiecha się, a następnie razem się śmiejemy.
        _____________________________________________________________________
Hejka, moi drodzy czytelnicy :D Hyhyhy następny rozdział już dziś. Jak wam się podoba? Komentarze mile widziane ;)

3 komentarze:

  1. Neeeeeeeeeext !!! Kocham !!! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudo *___*
    KOCHAM CIEBIE I TO OPOWIADANIE *____* <33
    DAWAJ NASTĘPNY ROZDZIAŁ !! ; **

    OdpowiedzUsuń