niedziela, 4 maja 2014

Rozdział 21

Od kiedy Harry wyszedł, minęły już 2 godziny, a ja nie mogę zasnąć, leżąc i gapiąc się w sufit. Wzdycham i wstaję, okrywając swoje nagie ciało nakryciem. Po cichu wychodzę z pokoju i schodzę po schodach do salonu, a następnie zatrzymuje się przed uchylonymi drzwiami kuchni. Zerkam do wnętrza pomieszczenia i widzę tam Harry'ego, ze szklanką whisky w prawej dłoni, siedzącego na krześle. Pomieszczenie oświetla słaby promień światła z okapu kuchennego.Brunet wpatruje się w księżyc za oknem, tak jakby nad czymś myślał. Wygląda tak normalnie, zwyczajnie. Nie jak morderca, który niecałe 2 doby temu zamordował człowieka. Powinnam czuć do niego obrzydzenie, strach... wstyd, że mu się oddałam. Ale nie odczuwam nic takiego, wręcz odwrotnie. Chłopak przegarnia swoje włosy i wzdycha głęboko, po czym upija łyk alkoholu. Uśmiecham się i po cichu wchodzę do pomieszczenia, a następnie staję za plecami Harry'ego. Niepewnie kładę dłonie na jego nagich ramionach. Chłopak przez chwilę napina mięśnie, ale po chwili się rozluźnia, nic nie mówiąc, co jest dziwne, zazwyczaj buzia mu się nigdy nie zamyka, bo zawsze musi dodać jakiś głupi komentarz.
- Coś nie tak?- pytam szeptem delikatnie gładząc jego skórę.
- Wszystko okey- odpowiada szorstko i wstaję, tym samym strzepując moje dłonie z jego ramion. Teraz mam pewność, że nie jest okey.
- Proszę, powiedz mi.
- Jest późno, idź spać- przegarnia swoje włosy, ciągnąc lekko za końcówki.
- Nie. Czemu tak się zachowujesz? To przeze mnie? Byłam niewystarczająco dobra dla ciebie?- sama nie wiem czemu szukam winy w sobie. Ale też nie wiem, jaki powód jest tego, że się tak zachowuję.
- Idź spać Jess, nie będę się powtarzać- patrzy na mnie, a jego tęczówki stają się ciemniejsze. 
- Ja też nie będę się powtarzać- teraz gniew zastąpił żal, który czułam kiedy zostawił mnie samą w łóżku- Czemu tak się zachowujesz?
- Zamknij się i idź!- krzyczy, i po chwili uderza w ścianę tuż przy mojej głowie. Z moich ust wydobywa się cichy krzyk, agresywnością chłopaka- Po prostu zostaw mnie w spokoju- szepcze, patrząc mi głęboko w oczy. Nasze czoła prawię się stykają, a oddechy łączą się ze sobą. 
- Harry, powiedz mi, co się dzieje.- lekko dotykam jego policzka, gładząc go opuszkiem kciuka. Teraz dostrzegam w jego oczach mieszane uczucia. Tak jakby rozdarcie i... smutek? Szybko jednak, zastępuje je chłód. Harry odpycha się od ściany i patrzy na mnie bez emocji.
- Wychodzę, a ty masz się stąd nie ruszać- mówi oziębłym tonem. Chłopak odwraca się i idzie.
- Ale gdzie ty...- robię kilka kroków idąc za nim, ale zatrzymuje się kiedy on gwałtownie się do mnie odwraca.
- Nie muszę ci się spowiadać- syczy przez zęby i znowu się odwraca idąc do przedpokoju.
- Tak nie musisz, ale zostaję u ciebie w domu i po prostu chce wiedzieć- mówię to, kiedy Harry ubiera buty. Brunet się prostuje i patrzy na mnie.
- Naprawdę tak chcesz wiedzieć?- marszczy brwi, a ja czuję rosnący we mnie niepokój, ale i tak potakuję głową.- Więc tak- pociera swoje dłonie- Po pierwsze- unosi kciuk- Jesteś irytująca i to mnie strasznie wkurwia, po drugie- Dodaje palce wskazujący, ukazujący liczbę 2- Nie mam ochoty gadać z tobą, jak na jakiejś terapii czy coś w tym stylu- wykrzywia się- I po trzecie, to najważniejsze- patrzy mi prosto w oczy- Jesteś beznadziejna w łóżku, więc idę na dziwki, żeby się zaspokoić- Ałć, to serio boli. Na moje powieki cisną się łzy, ale staram się je opanować- Proszę bardzo, chciałem ci tego oszczędzić, ale sama tego chciałaś- po tych słowach wychodzi trzaskając drzwiami, a ja uwalniam łzy cicho szlochając, opieram się o drzwi i po chwili siadam na podłogę, zakrywając swoją twarz dłońmi. Nie, kurwa, za dużo napłakałam się z jego powodu, muszę w końcu wziąć się w garść. Ocieram moje policzki i pociągam nosem. Wstaję i prostuję się, biorąc głęboki oddech. Idę do pokoju, gdzie ubieram moje ciuchy i sprawdzam godzinę. 5:30.
Wychodzę z domu, sama nie wiedząc gdzie iść, ale na pewno nie zostanę tutaj. Kiedy idę chodnikiem wyciągam telefon i dzwonię do Angie. 
- Halo?- słyszę jej zmęczony głos, ale nie dziwi mnie to ze względu na godzinę.
- Hej, mogę do ciebie przyjść?- pytam i ciaśniej otulam się kurtką.
- Co się stało?- pyta,a mi przypominają się bolące słowa Harry'ego.
- Nic, nie mam się gdzie podziać- szepczę, a w moim gardle rośnie znienawidzona gula.
- Jasne przychodź- mówi szybko, a ja rozłączam się i chowam telefon do kieszeni kurtki. Wokół panuje mrok i grobowa cisza. Moje serce przyspiesza kiedy słyszę za sobą czyjeś kroki. Odwracam się i widzę ciemną postać z kapturem na głowie. Przyspieszam kroku, a osoba za mną robi to samo. Kurwa, nie, jeszcze brakowało gdyby teraz ktoś mnie zaatakował. Znów się odwracam, ale nikogo za mną niema. Może sobie odpuścił. Odwracam się i próbuję krzyknąć, ale moja twarz zostaję zasłonięta przez białą szmatkę. Próbuję się wyrwać, ale zostaję złapana od tyłu i nie mam możliwości ruszenia się. Czuję, że powoli moje powieki stają się ciężkie. Nie! Muszę z tym walczyć, ale po krótkiej chwili widzę tylko ciemność.

Harry's POV:

Kurwa nie powinienem tak do niej mówić, a co najgorsze ją zostawiać, ale nie mogłem tam być. Przegarniam włosy, siedząc na ławce, nad niewielkim stawkiem z butelką piwa w dłoni. Popijam alkohol. To był błąd. Mogłem zostawić ja na pastwę losu, a teraz czuję się za nią odpowiedzialny, i nic tego nie zmieni. Pieprzony idiota z ciebie Styles! Karcę sam siebie i w nerwach wyrzucam butelkę prosto do wody, wywołując głośny plusk. Muszę do niej wróci. Odwracam się na pięcie i odchodzę w kierunku mojego mieszkania. Po 30 minutach drogi, wchodzę do domu i zaczynam szukać Jess, ale nigdzie jej nie ma. Kurwa, musiała wyjść. Wybieram jej numer, ale nie odbiera. A czego się obawiałeś? Że wskoczy ci w ramiona? No właśnie, zawsze musi odezwać się pieprzona podświadomość. Gdzie mogła pójść? Angie. Szybko wybiegam z domu i udaję się do mieszkania, tej... Pukam do drzwi, ale nikt nie odpowiada. Mocniej uderzam o drewno, a po chwili drzwi się otwierają.
- Co do kurwy nędzy, tutaj robisz?- Angie, wychodzi na ganek zamykając za sobą drzwi.
- Nie mam czasu na dyskusję, jest u ciebie Jess?- pytam
- Powinna być tu już, godzinę temu- odpowiada, a mi robi się słabo.- Co ty jej kurwa zrobiłeś?- szturcha mnie.
- Nic
- Słuchaj, już raz zabrałeś mi przyjaciółkę. Mówiłam ci, że masz trzymać się z daleka od Jess- syczy przez zęby. Odwracam się i zostawiam ją samą. Dziewczyna krzyczy coś za mną, ale mam to gdzieś. Biegnę do domu. Może, wróciła. Czuję wibrację w kieszeni, To Jess, więc szybko odbieram.
- Boże, Jess, gdzie ty kurwa jesteś?- Mimowolnie poczułem ulgę.
- Jak miło słyszeć twój głos.- To nie Jess- Dziwię się, że ta dziewczyna tak długo z tobą wytrzymała. Chociaż, ja też byłam silna. To chyba u nas rodzinne.- Dziewczyna się śmieje, a ja nie mogę uwierzyć, że to ona. Minęło już tyle czasu odkąd...- I myślę, że się w tobie zakochała. To nie na jej korzyść prawda Harry?- po tych słowach, dziewczyna się rozłącza, a ja wiem, że szybko muszę uratować Jess, ponieważ grozi jej śmiertelne niebezpieczeństwo.

_____________________________________________________________________
Noooo, to teraz jest największy rozwój akcji :D Co myślicie, o tym rozdziale? Swoje odczucia piszcie w komentarzach :*

5 komentarzy:

  1. O boże trochę straszny xd i jak Hazz powiedział te słowa, to trochę smutno jakoś się zrobiło.. :c
    Ale i tak świetny i czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na next <3 <3 <<33 ♥♡

    OdpowiedzUsuń
  3. Przegięłaś !
    Chciałam zauważyć, że rozdział miał się pojawić dzień wcześniej... Historia lubi się powtarzać no nie ?
    ~Krytyk P.

    OdpowiedzUsuń
  4. Oszaleje potrzebuje nowego rozdziału.
    To przez cb nie moge myśleć o niczym innym tylko o tym blogu :)
    Najlepszy jaki czytałam!!! :D

    OdpowiedzUsuń