czwartek, 12 czerwca 2014

Rozdział 27

-Więc jak udało ci się uciec?- wyciągam szmatkę z jego ust, a następnie rzucam ją na kanapę.
-Błagam cię- chłopak zaczyna się śmiać- Masz zamiar mnie torturować?- pyta z kpiną w głosie.
- Jeśli będzie taka potrzeba- mówię poważnie, wywołując jeszcze głośniejszy chichot chłopaka, co strasznie mnie irytuje. Z kieszeni wyciągam paralizator i pokazuje go Harry'emu.
- Posłuchaj. Za każdym razem kiedy nie odpowiesz na moje pytanie. Porażę cię prądem- przykładam mu paralizator do twarzy i wbijam w niego zabójcze spojrzenie. Chłopak chwilę milczy i tylko się uśmiecha. Biorę głęboki oddech i siadam na krześle przed nim.- Więc- patrzę na niego- Jak udało ci się uciec?-pytam
- Jestem Harry Styles, to powinno ci wystarczyć- mruga do mnie, a ja zaciskam szczękę.
- Nie pogrywaj ze mną Harry, już raz cię poraziłam i zrobię to jeszcze raz jeśli nie będziesz dawał rzeczowych odpowiedzi!- krzyczę i gwałtownie wstaje tak, że aż przewraca się krzesło. Chłopak jest zszokowany, no bo przecież jeszcze nigdy nie widział mnie takiej...odważnej i porywczej.- No- przegarniam włosy, podnoszę krzesło i za chwilę zajmuję na nim miejsce.- Wracając do tematu, masz zamiar odpowiedzieć mi na moje pytanie?- Brunet przez chwilę bada mnie swoim wzrokiem, aż w końcu wzdycha i kręci głową.
- Pewnej, upalnej nocy w salach więziennych było tak gorąco, że głupi tłusty strażnik, który między innymi nosił klucz od mojej celi na sznurku na szyi, otworzył mi okienko w drzwiach, no wiesz o co mi chodzi- patrzy na mnie a ja potakuje głową- A że te ręce naprawdę potrafią czynić cuda- unosi jedną brew w znaczącym geście, na co ja wywracam oczami- Więc włożyłem rękę w to otwarcie i nie mam pojęcia jaki zjebany facet robił te drzwi, że klamka z zamkiem była w zasięgu mojej dłoni- uśmiechnął się triumfująco.
- Okey, ale jak zdobyłeś klucz?
- No właśnie, jestem wspaniałym aktorem- znów ten uśmiech- Udawałem, że mam skręt żołądka, serio ten strażnik jest debilem- kręci głową- Ale nie ufał mi, więc tylko podszedł do tego okienka i stał przy nim i wtedy ja wbiłem mu scyzoryk w szyje i potem...
- Czekaj, jakim cudem miałeś scyzoryk?
- Mam swoje źródła- odpowiada szybko- I potem zerwałem mu klucz, otworzyłem drzwi i spieprzałem jak najszybciej się dało- kończąc swoją wypowiedź po minie Harry'ego widać satysfakcję, którą na pewno odczuwa.- Jeszcze coś pani detektyw?
- Dlaczego Ameryka?
- W jakim sensie?- marszczy brwi i patrzy na mnie.
- Mogłeś wybrać każdy inny kontynent na ucieczkę, ale wybrałeś Amerykę. Dlaczego?
- Wybrałem Amerykę bo...- Chłopakowi przerywa pukanie do drzwi. Zrezygnowana kręcę głową po czym wstaję i podchodzę do drzwi. Patrzę przez "judasza" i od razu moje serce przyśpiesza. To Matt. Szybko odchodzę od drzwi i zerkam na Harry'ego.- Co?- pyta a ja podchodzę szybko do niego i wkładam mu chustkę do ust. Matt, cóż znamy się rok, jest moim najlepszym przyjacielem i myślę, że liczy na coś więcej, ale ja nie. To najgorsze, nie chce sprawić mu przykrości. Przegarniam włosy i biorę głęboki oddech po czym otwieram drzwi.
- Hej Matt- uśmiecham się promiennie.
- Hej, mała- mówi i cmoka mnie w policzek- Przepraszam, że o tak późnej porze ale właśnie wróciłem z  zawodów i chciałem się przywitać- mówi z uśmiechem.
- Nie masz za co przepraszać- odpowiadam uśmiechem- Wiesz wpuściłabym cię do środka ale
-...Ale jesteśmy trochę zajęci- przy moim boku pojawia się Harry, kładący rękę na moich ramionach. Jakim cudem on to robi? Znów się uwolnił. Mogłam przywiązać go mocniej.
- Ja nie wiedziałem, przepraszam- Mówi szybko Matt, wyraźnie speszony i trochę zawiedziony.
- Nie, nie, nie- chichoczę nerwowo- To Harry, mój stary przyjaciel- odpycham lekko bruneta- Ma ciężką sytuacje finansową i zabrali mu mieszkanie- Szybko wymyślam kłamstwo- Rozumiesz przyjaciele muszą sobie pomagać- uśmiecham się i mam nadzieję, że te kłamstwo poskutkuje.
- Tak, to bardzo dobra przyjaciółka- Harry poklepuje mnie po ramieniu, a Matt lekko się uśmiecha.- Jestem Harry- chłopaki ściskają sobie dłonie.
- Matt- uśmiecha się przyjaźnie- Dobra ja już lecę, do zobaczenia- znów się uśmiecha i odchodzi, a Harry zamyka drzwi.
- No, to się zabawimy przyjaciółko- Daje nacisk na ostatnie słowo i posyła mi jeden z tych uśmiechów pt "Czas na zemstę". No to ładnie.

_________________________________________________________________
Tym razem rozdział w normalnym terminie tylko, że troszkę późno za co przepraszam ale wcześniej nie mogłam ^^ Mam nadzieję, że się podobał i czekam na komentarze <3

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Rozdział 26

-Jess, wszystko w porządku?- Mandy wyrwała mnie z transu, podczas którego cały czas wpatrywałam się w szmaragdowe oczy Harry'ego. Nie, to niemożliwe. Minęło tyle czasu, a on stoi tu przede mną, tak samo młody, przystojny i tajemniczy, kiedy widziałam go ostatni raz. Ubrany w swój ulubiony t-shirt, dżinsy i converse, oczywiście wszystko w kolorze głębokiej czerni.- Jess- Dziewczyna ponownie do mnie mówi, tym razem łapiąc mnie lekko za ramiona. Szybko odwracam wzrok i patrzę na nią.
- Co? Tak, wszystko jest okey- odpowiadam najbardziej opanowanym głosem jaki udaje mi się wydobyć. Brunetka patrzy na mnie, niezbyt przekonana moim lichym kłamstwem- Tylko źle się poczułam- marszczę brwi i przelotnie zerkam na milczącego chłopaka, który cały czas patrzy na mnie.
- To może, odwiozę cię do domu? Z Harry'm pogadasz kiedy indziej- Mówi z przejęciem Mandy. Oh dziewczyno, ja już gadałam z nim nie jeden raz.
- Tak to dobry pomysł- potakuję głową i szybko odwracam się, wychodząc pośpiesznie z pomieszczenia. To jakiś obłęd. Nadal nie mogę uwierzyć, że to on. Może to tylko moja chora wyobraźnia płata mi figle? Może tylko wyobrażam sobie, że ten chłopak wygląda tak jak Harry? Rozmyślając nad tym, czy powinnam czym prędzej udać się do psychiatry, dochodzę do samochodu Mandy, naciągając rękawy sweterka na moje zmarznięte dłonie. Trzeba przyznać, że dzisiejsza noc jest wyjątkowo zimna, a może to ja mam nie nie równo pod sufitem? Kręcę głową z rozbawieniem. Jestem głupia.
- Okey, wsiadaj- Mandy podchodzi obok mnie i otwiera drzwi auta. Zajmuję miejsce pasażera, a następnie razem odjeżdżamy w stronę mojego mieszkania.

***

- Na pewno jesteś w stanie zostać sama?- Brunetka patrzy na mnie opiekuńczym wzrokiem. Uśmiecham się do niej lekko.
- Zapewniam cię, już mi lepiej- upijam łyk herbaty i głaszczę głowę mojego psa.
- Jakby co to dzwoń- mruga do mnie i wychodzi z mieszkania zostawiając mnie samą z masą rzeczy do przemyślenia. Przygryzam dolną wargę, biorę kubek z gorącą herbatą i idę do mojej sypialni. Odkładam naczynie na stoliczek nocny, po czym udaję się do łazienki, gdzie myję zęby i biorę prysznic. W samym ręczniku wracam do pokoju, w którym na łóżku leży mój Nero. Przebieram się w piżamy i wskakuję pod kołdrę, dopijam herbatę, gaszę lampkę i kładę głowę na poduszkę bezsensu gapiąc się w biały sufit. Jak wydostał się z więzienia? Czemu tu przyjechał? Czemu wrócił? Ten nadmiar pytań na serio doprowadzi do tego, że rozboli mnie głowa. Lekko pocieram dłonią, prawą skroń. Jego obecność nie wróży nic dobrego i dobrze o tym wiem. Ale to nie będzie mój problem. Będę go omijać i żyć jak dotychczas. Dawno zamknęłam tamten rozdział i nie mam najmniejszej ochoty do niego wracać. Przewracam się na prawy bok i zamykam oczy usilnie próbując zasnąć i zapomnieć o tym wszystkim, ale nie mogę tego zrobić. Nagle Nero zrywa się z łóżka i biegnie w stronę uchylonych drzwi od sypialni, przez które następnie przechodzi. Zaniepokojona szybko zapalam lampkę i sama wstaję z łóżka a kiedy słyszę głośne szczekanie psa, a po chwili jego pisk wybiegam z pokoju z głośnym biciem serca.
-Nero?- wołam mojego zwierzaka, a w odpowiedzi otrzymuje jego stłumione jęknięcie. Odwracam się w stronę drzwi wejściowych gdzie niestety nic nie widzę, ponieważ światło pochodzące od blasku księżyca wpadającego przez okno, tam nie dociera. Wystraszona włączam światło, a bicie mojego serca przyspiesza.
-Uspokój go, bo inaczej złamie mu kark- Harry jedną ręką trzyma pysk Nera, a drugą przytrzymuje mu szyję oraz kark.
-Nero przestań- Mówię szybko, a chłopak stopniowo puszcza psa- Chodź do mnie skarbie- Mówię ponownie, a psiak podchodzi do mnie. Wtulam się w jego mięciutkie futerko. Nie wiem co bym zrobiła, jakbym go straciła. To prawda, że pies to najlepszy przyjaciel człowieka. Moją uwagę skupiam na włamywaczu. Brunet powoli zmierza w moją stronę, na co mój pies od razu zaczyna warczeć .
- Ostrzegam zabije go jeśli się na mnie rzuci- Mówi bardziej niż poważnie chłopak. Nie odpowiadam tylko chwytam obrożę Nera i zaprowadzam go do sypialni, zamykając drzwi. Słyszę, że Harry jest w kuchni więc dyskretnie z szuflady wyciągam paralizator. Tak, po tym wszystkim co przeszłam postanowiłam kupić go dla własnego bezpieczeństwa, właśnie na takie okazję.- Gdzie trzymasz kawę?- Pyta chłopak, kiedy zjawiam się w kuchni.
- Czego ty chcesz Harry?- pytam spokojna, co jest bardzo dziwne. Czy nie powinnam trząść się ze strachu i nic nie mówić?
- Kawy. Ogłuchłaś?- marszczy brwi i patrzy na mnie jak na debilkę, po czym kontynuuje szukanie puszki z kawą.
- Dobrze wiesz o co mi chodzi- powoli podchodzę bliżej lecz nadal utrzymując bezpieczną odległość między nami.
- Aha, tu jest- mówi zadowolony i unosi puszkę, a po chwili przygotowuje sobie kawę.
- Odpowiesz mi czy mam wezwać policję?- to powinno chociaż w małym stopniu go ruszyć. W końcu uciekł z więzienia. Skąd to wiem? Nie ma szans aby dostał wyrok tylko na 3 lata za tyle morderstw. Jestem pewna że zwiał z pudła. Tak jak przypuszczałam, chłopak napina mięśnie i powoli odwraca się w moją stronę, badając mnie swoim lodowatym spojrzeniem, a kiedy nasze oczy się spotykają niemal mam uczucie jak chłód jego zielonych tęczówek przelewa się w moje serce wywołując małe ukłucie. To nie jest ten sam człowiek sprzed 3 lat. Ja już to czuje.
- Nie zrobiłabyś tego- Mówi po dłuższej chwili milczenia. Krzyżuje ręce na klatce piersiowej i opiera się o blat szafki kuchennej.
- Skąd ta pewność?- unoszę jedną brew w górę, na co chłopak się uśmiecha i kręci głową z dezaprobatą.
- Po pierwsze, ja zawsze mam rację, a po drugie- odpycha się od blatu i kieruje swoje kroki, powoli w moją stronę- bym się zemścił, a znasz mnie na tyle dobrze, że doskonale wiesz jak te zemsty wyglądają, a do tego jestem teraz innym człowiekiem- teraz stoi niecały metr ode mnie.
- Naprawdę? Ja też jestem innym człowiekiem- powiedziałam z odwagą.
-Lecz nadal jestem o krok przed tobą- szepcze, a po chwili szybko i zwinnie jak kot, znajduje się znajduje się za moimi plecami- Widzisz już mam nad tobą kontrolę- ponownie szepcze w moje ucho.
- Nie wydaje mi się- mówię i naciskam guziczek paralizatora, który od razu rozkłada bruneta na podłodze. Oddycham szybko i płytko, przegarniając włosy. I co ja teraz z nim zrobię?

***

Okey, bywało gorzej, przeżyjesz. Ale to Harry Styles, jeśli wsadzisz go za kratki, on i tak prędzej czy później ucieknie, znajdzie cię i nawet wole nie wiedzieć co by było dalej. Tak rozmyślając, siedzę na kanapie i patrzę na Harry'ego, który jest związany i zakneblowany na krześle. No bo co innego miałam zrobić? Niech wie jak to jest być, tak jakby słabszym ogniwem nad którym ma się kontrolę. Czas się trochę nad nim poznęcać, w pewnym znaczeniu tego słowa. Ujmuje wcześniej przygotowaną szklankę z wodą i wylewam jej zawartość w twarz chłopaka, który od razu wybudza się ze snu.
- Co do kurwy?- Ledwo rozumiem jego słowa przez szmatkę w jego jamie ustnej, ale słyszę to na tyle wyraźnie aby wywrócić na to oczami.
- Czas zamienić się rolami panie Styles- mówię to, a on wygląda na zdezorientowanego chyba pierwszy raz w życiu, co daje mi satysfakcję, przez co na moich wargach pojawia się lekki uśmiech- Mówiłam ci , że się zmieniłam- opieram dłonie na oparciach krzesła przyglądając się twarzy bruneta. To będzie bardzo ciekawa dyskusja.

_____________________________________________________________


Jedno wielkie PRZEPRASZAM.
To był najdłuższy odstęp między rozdziałami jak mógł być XD Nie mam dobrej wymówki ale byłam na wycieczce w górach , a poza tym problemy w szkole i mama skonfiskowała mi laptopa xd Ale po dłuuuuuugim czasie nareszcie mamy rozdział w którym pojawia się jakaś relacja między Harrym a Jess ;)
Mam nadzieje że nadal jesteście i będziecie ze mną, a ja na następny raz będę informować jeśli zdarzyłaby się podobna sytuacja :) Komentarze jak zawsze mile widziane <3 Pozdrawiam :*

poniedziałek, 19 maja 2014

Rozdział 25

- Ziemia do Jess- Mandy macha mi ręką przed twarzą, tym samym wyrywając mnie z myśli.
-Hmm..?- patrzę na nią
- Wiesz w ogóle co do ciebie mówiłam?
- Wybacz, zamyśliłam się- marszczę brwi i kręcę głową.
- Nad czym?- porusza zabawnie brwiami na co się uśmiecham.
- Przez całą noc ktoś do mnie wydzwaniał- mówię patrząc jej prosto w oczy- Ale nie wiem kto, bo numer był zastrzeżony- Mówię zgodnie z prawdą. Dzwonił praktycznie całą noc, dopiero nad ranem około 4, dał sobie spokój. Musi być coś na rzeczy.
- Podejrzane- potakuje głową- Może masz cichego wielbiciela, tak jak ja- mruga do mnie
- Jakiego?- rozpromieniam się.
- Spotkałam go wczoraj na imprezie u Max'a, jest strasznie gorący- mówi podekscytowana.
- Bierz póki możesz- uśmiecham się.
 - Ale okey, czemu tak w ogóle nie byłaś na tej zabawie?- pyta dokańczając swojego batonika, i po chowa papierek do kieszeni.
- Nie lubię dużo imprez, zazwyczaj źle się dla mnie kończą- spuszczam głowę i uśmiecham się.
- To jest twoja wymówka. Dzisiaj znów jest impreza u mojej kumpeli i masz iść tam ze mną
- Nie sądzę aby...
- Nic nie mów- ucisza mnie jednym spojrzeniem, a potem razem idziemy do szkoły.

***

- To którą powinnam założyć?- Razem z Mandy jesteśmy u niej w mieszkaniu, i szykujemy się na imprezę, a raczej to ona się szykuję, ponieważ ja założyłam czarne rurki i do tego biały sweterek. Włosy jak zawsze zostawiłam rozpuszczone.- Tą?- dziewczyna pokazuję krótką czarną sukienkę- Czy tą- z szafy wyciąga drugą, równie krótką, ale czerwoną sukienkę bez ramiączek.
- Z dwojga złego, lepsza jest ta czarna- I tak jak na mój gust, za krótka.
- Czyli wezmę tą czerwoną- pokazuje mi język i udaję się do łazienki- kręcę głową z dezaprobatą i kładę się na miękkim łóżku. Zamykam oczy i od razu przypominają mi się złe wspomnienia dotyczące imprez. Kiedy miałam 16 lat, byłam na pierwszej imprezie gdzie mój chłopak się upił i chciał uprawiać ze mną seks, prawie mnie gwałcąc, ale wszystko skończyło się dobrze kiedy dostał w swoje klejnoty. Następna, była jak miałam 17 lat, kiedy upiłam się i wymiotowałam, to też nie jest najprzyjemniejsze, a do tego jeszcze w tamtych chwilach, moja siostra chciała mnie zabić i do tego Har... Nie Jess, nie patrz w przeszłość. Czuję wibrację w telefonie, więc otwieram oczy i szybko wyciągam urządzenie. No nie, znowu ten :Zastrzeżony. Wzdycham i postanawiam odebrać.
- Halo?- tak samo jak wczoraj nie otrzymuje odpowiedzi.- Słuchaj, jeśli chcesz porobić sobie żarty, to poszukaj kogoś innego, bo ja już mam dość- mówię to i rozłączam się, a w tym samym czasie do pokoju wraca Mandy, ubrana i umalowana, innymi słowy gotowa do wyjścia.
- No to możemy iść- uśmiecha się szeroko, na co odpowiadam jej tym samym i wychodzimy na imprezę. Boże, oby wszystko było dobrze.

***

-Mandy, ślicznie wyglądasz- do brunetki podchodzi, roześmiana blondynka i po chwili ją przytula.
- Ty też. Liz Poznaj Jess, moją przyjaciółkę- dziewczyna wskazuje na mnie a Lis posyła mi ciepły uśmiech.
- Miło mi, mam nadzieję, że będziesz się świetnie bawić- mruga do mnie i podaje szklankę z drinkiem, ale kiedy mam zamiar odmówić dziewczyna odchodzi i znika w tłumie tańczących osób.
- Okey, jakby co to dzwoń, ja idę spotkać się z tajemniczym chłopakiem.- Mówi Mandy.
- Ten z wczorajszej imprezy?- unoszę jedną brew w górę.
- Ten sam. Dobra spotkamy się później- poklepuje mnie po ramieniu i idzie w stronę drzwi, jak mi się zdaje od kuchni, ale szybko łapię ją za rękę.
- Ale poznam go?- pytam.
- Zapewniam cię, że nie zapomnę o tym- mruga do mnie, ja uśmiecham się i puszczam ją, a dziewczyna odchodzi. Kręcę głową z uśmiechem i odwracam się wpadając na kogoś.
- Przepraszam- mówię szybko i unoszę głowę napotykając niebieskie tęczówki.- O mój Boże- na mojej twarzy formuję się uśmiech, kiedy rozpoznaję moją starą przyjaciółkę.
- Młoda Jessi- śmieje się szatynka i czochra moje włosy, po czym przytula mnie do siebie- Ile to już lat, kiedy wróciłaś?- pyta 
- 3 lata temu, jak to możliwe, że nie wpadłyśmy na siebie do tej pory?- Uśmiech nie schodzi mi z twarzy. Z Rose znałyśmy się od dziecka, pomimo że była o 3 lata starsza, a dopiero kiedy przeprowadzaliśmy się do Londynu, nasz kontakt się urwał. O mój Boże, strasznie się zmieniła.
- Może dlatego, że była w Nowym Jorku i przyleciałam 2 dni temu- wyjaśnia- Mamy sobie wiele do omówienia- oplata mnie ramieniem wokół szyi i razem idziemy do salonu.

***

- I tak zakończył się mój związek, z panem Black'em- zaczynamy się śmiać. Dziewczyna opowiedziała mi, o jej znajomości z niejakim biznesmenem, z którym była zaręczona przez rok, a ślub już został zaplanowany, ale Rose przyłapała go na zdradzie w ich własnym mieszkaniu, dlatego wróciła tutaj, aby zapomnieć o tym zdarzeniu.- Zapamiętaj sobie, nigdy nie ufaj do końca żadnemu mężczyźnie- mówi i upija łyk piwa.
- Zapamiętam- posyłam jej uśmiech i wstaję z kanapy, na której siedzimy .- Poczekaj idę nalać sobie jeszcze trochę drinka- unoszę szklankę w górę, a dziewczyna potakuję głową, odwracam się i prawie wpadam na uśmiechniętą Mandy.
- Nareszcie cię znalazłam- mówi.- Chodź musisz go poznać- chwyta mnie za ramię i prowadzi do kuchni w której mnóstwo osób stoi w okręgu głośno kogoś dopingując.
- No to gdzie on jest?- pytam głośno, ponieważ krzyki chłopaków jak i piski dziewczyn są bardzo głośne.
- Tam- wskazuję na środek okręgu, ale niestety nic nie widzę. - Siłuje się na rękę z jakimś innym chłopakiem- Mandy mówi to, a chwilę po tym rozlegają się wiwaty oznajmujące wygraną, któregoś z nich. Wszyscy zaczynają się rozchodzić, a my zmierzamy w stronę chłopaków. Jeden z nich ma brązowe włosy, jest ubrany cały na czarno i stoi do nas tyłem, przybijając piątkę ze swoim przeciwnikiem- Harry, to jest Jess o której ci mówiłam- Mandy dotyka ramienia chłopaka, a ten odwraca się. Otwieram szeroko oczy jak i usta, a szklanka wypada mi z dłoni roztrzaskując się o powierzchnię podłogi. To nie może być on.

__________________________________________________________________
Chyba nie trzeba mówić, kim jest osoba, która tak zaskoczyła Jess ;) Jak wam się podobał ten rozdział? Komentować kochane ;*

piątek, 16 maja 2014

Rozdział 24

-Jestem, trochę zestresowana- Mówię, kiedy stoję razem z Mandy, pod wielkim budynkiem szkoły, gdzie od dzisiaj zaczynamy naukę.
- Nie masz czym, poznamy nowych ludzi- uśmiecha się dziewczyna- No dalej- chwyta moją dłoń i po chwili razem wchodzimy do środka. Korytarz przepełniony jest  nowymi uczniami, jak i tymi starszymi. Szybko odnajdujemy salę, w której mamy pierwszą lekcję. Wewnątrz nie ma żadnych osób, ale mimo wszystko zajmujemy miejsca w 2 rzędzie.- Nie zaciskaj, tych dłoni tak bardzo- Klepie mnie po knykciach, brunetka.
- Masz rację- posyłam jej ciepły uśmiech. Nie wiem czym się tak denerwuję. Przecież to tylko nowa szkoła. Szkoła twoich marzeń. Podpowiada mi moja podświadomość, przez co przygryzam wargę. Powoli, zaczynają schodzić się inni studenci, aż w końcu wypełniają wszystkie wolne miejsca.
- Mam nadzieję, że wykładowca nie będzie zgorzkniałym staruszkiem- mówi do mnie Mandy. Zaczynamy cicho chichotać, a drzwi od sali się otwierają. Do pomieszczenia wchodzi mężczyzna ubrany w szary garnitur, z teczką w prawej dłoni. Wygląda mniej więcej na 30 lat. Chyba nie będzie taki zły. Podchodzi do swojego biurka i odkłada teczkę na jego blacie, po czym staje twarzą do nas.
- Witam, nazywam się Christian Saltzman, i będę uczyć was Biologi- mówi po chwili się uśmiechając. Po 30 minutach, obgadywania zasad dotyczących jego lekcji, zostajemy zwolnieni i wychodzimy na przerwę. Razem z Mandy siadamy na murku.
- Ten Saltzman, to fajny facet jest- mruga do mnie, a ja wywracam oczami.- Zobacz kto do nas idzie- Wskazuje, na blondyna, który razem ze swoimi kumplami idzie w naszą stronę.
- Hej, dziewczyny- Mówi, kiedy stoi już przed nami. Unoszę lekko głowę w górę, i napotykam zielone oczy, zielone oczy...- Jesteście tu pierwszy rok?- pyta, a ja lekko potakuję głową- No więc, jak co roku zapraszam pierwszaków do mnie na imprezę. Oczywiście nie będzie policji czy coś w tym stylu- Uśmiecha się- Mieszkam na 34, jeśli chcecie to wpadajcie.
- Jasne, będziemy- mówi szybko moja przyjaciółka.
- Taa, pomyślimy- uśmiecham się lekko, chodź i tak wiem, że i tak nie pójdę.
- Świetnie- klaszcze w dłonie, uśmiecha się do mnie i po chwili odchodzi.
- Leci na ciebie- mówi podekscytowana Mandy.
- Nie- śmieje się, a kiedy dzwoni dzwonek wracamy na dalsze lekcję.

***

- Tak, nie było tak, źle jak sobie wyobrażałam- mówię mamie przez telefon, tym samym otwierając drzwi od swojego apartamentu. Mama dała mi pieniądze, a ja część z nich przeznaczyłam na studia, a 2 część na własne mieszkanie.
- Nauczyciele są mili?- pyta
- Tak- uśmiecham się- Wiesz, muszę kończyć Nero jest głodny- Mówię, kiedy mój czarny labrador plącze mi się pod nogami. Rozłączam się i głaszczę zwierzaka po głowie, na co ten macha szybko ogonem. Uśmiecham się do niego, i nasypuje mu karmy, po czym ściągam swoje trampki i kładę się na kanapie, zamykając oczy. Ten dzień był męczący.

***

Otwieram oczy i siadam na sofie. Przeciągam się i ziewam. Za oknem jest już ciemno. Ciekawe ile spałam? Nero śpi na dywanie, a ja wstaję udając się do kuchni,  gdzie robię sobie kolację, czyli płatki czekoladowe. Zjadam je i idę do łazienki. Po szybkim, odświeżającym prysznicu, owijam się ręcznikiem i wychodzę z pomieszczenia. Mam zamiar wchodzić do sypialni, kiedy nagle słyszę dzwonek mojego telefonu, dobiegającego z salonu. Podchodzę do stoliczka i patrzę na wyświetlacz. Nieznany. Marszczę brwi i odbieram.
-Halo?- odzywam się pierwsza, ale nie otrzymuję odpowiedzi-Halo?- powtarzam, ale znów spotykam się z głuchą ciszą. Unoszę brwi w górę i kręcę głową, po czym rozłączam się. Takie pomyłki, zdarzają się dość często, ale no cóż, to w końcu Kalifornia. Wchodzę pod cieplutką kołdrę i rozkładam się na dwuosobowym łóżku, szybko odpływając w sen.

_________________________________________________________________________
Witam, witam po dłuższej przerwie :) Mam nadzieję, że pomimo późnej pory rozdział się podobał :) Wiadomo 1 rozdział II części, więc nie ma za dużo akcji, ale obiecuję, że wszystko rozwinie się w najbliższym czasie :* Jak zawsze, rozdziały będą co 3 dni, więc do zobaczenia w poniedziałek. Komentujcie skarby :*** <3



sobota, 10 maja 2014

Rozdział 23

- Katherine odpuść- Mówi poważnym tonem Harry, patrząc z płomieniami w oczach na dziewczynę.
- Dawny ty, nie był taki- udaję smutną, ale po chwili zaczyna się śmiać.- Pamiętasz, jak mówiłeś mi, aby czerpać radość z zabijania, trzeba robić to po woli, i dramatycznie- Dziewczyna przykłada mi nóż do gardła, ja wstrzymuje oddech, a źrenice Harry'ego się rozszerzają.
- Wiesz, że to nie musi się tak skończyć?- chłopak opuszcza lufę pistoletu i robi niepewny krok w naszą stronę.
- Zamknij się!- Krzyczy do niego brunetka- Gadasz jak pieprzony psycholog- Nastaje chwila ciszy- Wiesz co, skoro nie chcesz się zabawić, załatwmy to od razu- Dziewczyna zza paska spodni wyciąga pistolet i przykłada mi go do głowy i w tym samym momencie z ukrycia wychodzą pomocnicy Katherine, stając po obu jej stronach, a z moich oczu zaczynają płynąć słone łzy, powodowane strachem przed śmiercią, no bo kto by się nie bał na moim miejscu?
- Plan B- Harry to mówi, a do pomieszczenia wbiegają chłopcy
- No tak, zawsze jest plan B- wywraca oczami, Katherine i zaczyna odwiązywać mi nadgarstki, a kiedy kończy ja próbuję uciekać, ale dziewczyna znów przykłada mi pistolet do głowy- Zobaczymy, czy on też cię kocha- szepcze mi do ucha i ciągnie mnie na tył kawiarni. Kiedy znajdujemy się blisko drzwi, słyszę odgłosy strzelaniny. O Boże, mam nadzieję, że chłopakom nic się nie stanie. Katherine zamyka drzwi na zaplecze i patrzy na mnie, kręcąc w dłoni bronią- Więc tak, pewnie chcesz wiedzieć, jak dalej potoczą się sprawy- Uśmiecha się-Spotkałyśmy się tutaj, ponieważ chciałaś ze mną o czymś porozmawiać , niespodziewanie, przyszedł Harry Styles ze swoją ekipą, z żądzą zemsty na mnie, za doniesienie na niego na policję, nie dosyć okazało się, że ty mu w tym pomagałaś, na szczęście, w pomoc przybył mój chłopak z kolegami i doszło do krwawej bitwy pomiędzy jego grupą, a Harry;ego. Próbowałam uciekać, ale niestety Harry i ty dopadliście mnie właśnie tu, a ja spanikowana, chwyciłam leżący na ziemi pistolet i w przypływie adrenaliny strzeliłam w głowę chłopaka, kiedy zobaczyłaś, że twój ukochany nie żyje, zaatakowałaś mnie, ale ja cię zastrzeliłam. Po wszystkim ruszyłam na pomoc mojemu chłopakowi, który niestety poległ i jako jedyna wyszłam z tego żywo- To wszystko nie mieści mi się w głowie. Ona chce wszystkich pozabijać i wkręcić tą bajeczkę policji.
- Niezła historyjka, tylko szkoda, że nie skończy się dobrze dla ciebie- mówię, i zaciskam mocno pięść.
- Myślisz, że Harry cię uratuję?- mówi z kpiną w głosie- Jesteś bardziej naiwna niż sobie to wyobrażałam, ale to dobrze- uśmiecha się i nagle strzela w moje kolano. Krzyczę i upadam na ziemię łapiąc się za krwawiące miejsce. - Wybacz, ale muszę  mieć pewność, że nie uciekniesz- Zaczynam płakać, ponieważ to boli jak cholera. Jeszcze 2 miesiące temu, nigdy nie pomyślałabym, że będę uczestniczyć w takim czymś.  Dziewczyna wyciąga swój telefon i dzwoni- Proszę, pomóżcie mi- udaję spanikowaną, a ja wiem, że dzwoni na policję- Proszę on mnie zabiję- pociąga nosem- Opuszczona kawiarnia, przy wyjeździe z Londynu. Proszę pośpieszcie się to Harry Styles- mówi szybko i rzuca telefonem, a ten się roztrzaskuje. Ta dziwka jest niezłą aktorką.Katherine podchodzi do mnie i po chwili kuca, ujmuje moją dłoń i moimi paznokciami przejeżdża sobie po prawym policzku, zostawiając krwawe ślady- No wiesz, muszę być wiarygodna- mówi i uśmiecha się przebiegle. Nagle ramię brunetki zostaje postrzelone, a ona jęczy i odwraca się w stronę Harry'ego i mierzy w  niego, po chwili oddając strzał, który o mały włos nie trafia w jego czaszkę. Nawet z raną w ręce, dziewczyna ma dobry cel. Harry bez chwili zwłoki chwyta dziewczynę za ramiona i przybija ją do ściany- Właśnie takiego cię kochałam- mówi nadal się uśmiechając.
- Szkoda, że ja nie czułem tego samego- odpowiada z sarkazmem w głosie brunet,
- Szkoda- potakuje głową dziewczyna i patrzy na mnie- Co ma ona, czego nie mam ja?- zadaje mu pytanie, które wcześniej zadała mi. Przez chwilę panuje cisza.
- Ona nie jest, mściwa. Umie wybaczać- odpowiada jej Harry.
- Kochasz ją- mówi Katherine, patrząc na mnie, a następnie na Harry'ego.- To już koniec?- pyta kiedy, chłopak nic nie odpowiada, a mnie robi się przykro z tego powodu, ale to nie jest teraz mój największy problem.
- Tak, to koniec- przyznaje Harry, i przykłada pistolet do czoła dziewczyny.
- Tylko nie w głowę- mówi, na co Harry się śmieje. Serio? Ona w ogóle nie przejmuje się tym, że za chwilę umrze, a on? No cóż, to Harry. Brunet, przykłada pistolet do miejsca pod piersią.- Prosto w serce, jakże uroczo- uśmiecha się dziewczyna- Pozdrowię od ciebie ojca- patrzy na mnie i posyła mi uśmiech. Nie wiem, czemu ale robi mi się strasznie źle. Nie pozwolę, aby Harry ją zabił.
- Nie rób tego Harry- mówię i próbuję wstać, opierając się o kontener.
- I właśnie o tym mówię- wzdycha z frustracją- Ona chciała cie zabić- odwraca głowę i patrzy na mnie.
- Wiem, ale próbuję ją zrozumieć- wyjaśniam, co jak co, to moja siostra, może przecież się leczyć, nie trzeba od razu pozbawiać jej życia.
- Tu nie ma nic do zrozumienia. Chciała cię zabić, a teraz ja ją zabiję- mówi stanowczo i znów patrzy na Katherine.
- On ma już taki jest młoda- Mówi do mnie Katherine- I mam nadzieję, że taki zostanie- uśmiecha się do Harry'ego i po chwili wbija mu nóż w prawy bok, na co chłopak się kuli, ale nie odrywa od jej klatki piersiowej broni- Do zobaczenia w piekle- szepcze dziewczyna.
- Do zobaczenia- powtarza Harry i naciska spust. Ciało dziewczyny zsuwa się na ziemię, a z jej ust wypływa czerwona ciecz. Nie mogę powstrzymać łez. Żaden człowiek, nie zasługuje na śmierć, lecz na 2 szansę, ale ona jej nie otrzymała.- Hej, już po wszystkim- chłopak podchodzi do mnie i wyciera łzy
- Zostaw mnie- odpycham od siebie jego dłonie i jęczę czując przeszywający ból w kolanie.
- Musimy jechać z tym do szpitala, straciłaś dużo krwi.- Mówi i bierze mnie na ręce. Po woli czuję, że moje powiek stają się ciężkie, ale wiem, że jesteśmy w pomieszczeniu, gdzie leży pełno martwych ciał,a przed budynkiem stoi pełno radiowozów, a obok nich policjanci.- Chłopaki spadajcie- mówi Harry, do chłopaków.
- Jak już to razem- odpowiada Louis.
- Kurwa ja tu jestem szefem, więc macie się mnie słuchać- jego głos jest groźny- Spieprzajcie i to teraz.
- Harry...- zaczyna Liam.
- Kurwa czy ja nie wyrażam się jasno?!- krzyczy Harry.
- Jesteście otoczeni, Wyjdźcie z uniesionymi dłońmi!- z zewnątrz słyszę głos mężczyzny z megafonu 
- Pójdźcie od tyłu, poradzicie sobie z tamtymi. Ja muszę oddać Jess- Mówi Harry, a chłopacy poklepują go po ramionach, a w ich oczach widać ból. Kiedy chłopaki znikają, Harry kieruję się w stronę wyjścia z budynku.
- Harry, uciekaj, dam sobie radę- mówię cicho, ponieważ brak mi sił.
- Odpowiedź na twoje pytanie, tak- odpowiada, a ja nie mam pojęcia o co mu chodzi. Staje przed drzwiami i wzdycha- Chcę się zmienić- mówi, a mi przypomina się spędzona z nim noc, tatuaż i moje pytanie na temat zmiany- I dlatego robię to, co powinienem zrobić już dawno- wychodzi na zewnątrz,a wszyscy policjanci mierzą w nas bronią.
- Proszę odłożyć zakładniczkę i oddać się w ręce policji- ponownie rozbrzmiewa głos z megafonu.
- Jezu, jakie to przereklamowane- mówi Harry, tak abym tylko ja go usłyszała.
- Kocham cię- szepczę, a on stawia mnie lekko na ziemię, nadal mnie trzymając. Po chwili czuję, że ktoś łapię mnie od tyłu i odciąga od Harry'ego. Wszystko dzieje się jak w spowolnionym tempie. Do Harry'ego podchodzą, mężczyźni i zakuwają go w kajdanki mówiąc coś do niego.
- Kocham cię- mówi to, a ja biorę głęboki wdech. Czy on właśnie, wyznał mi miłość? Nie mogę powstrzymać łez.- Żegnaj kotku- po tych słowach, znika za drzwiami radiowozu i odjeżdża, a ja zostaje w karetce, nadal płacząc. Kocham go.

Koniec części I

_________________________________________________________________________
I w ten oto sposób, zakończyliśmy 1 część mojego opowiadania. Mam nadzieję, że nie zawiodłam was z zakończeniem i że jesteście zadowolone :) Jutro powinna pojawić się informacja dotycząca 2 części i mam nadzieję, że nadal będziecie ze mną. Oczywiście liczę na komentarze. Pozdrawiam :*
P.S Kto z was ogląda Eurowizję? :D

środa, 7 maja 2014

Rozdział 22

Harry's POV:

Katherine. To imię prześladowało mnie po nocach, od 2 lat.  Poznaliśmy się pewnej nocy, kiedy ona błąkała się sama po ulicy, a ja wracałem z imprezy i zabrałem ją do siebie. Po łóżkowych sprawach, opowiedziała mi, że uciekła z prywatnej szkoły gdzie spędziła praktycznie całe życie, ponieważ jej ojciec uważał, że przynosi wstyd ich rodzinie. Nie mam pojęcia czy miał do tego powód, ponieważ dziewczyna mi tego nie powiedziała. Zaproponowałem jej pracę, nauczyłem ją strzelać i włamywać się do różnych budynków. Od czasu do czasu, kiedy miałem ochotę pieprzyłem się z nią, ale dla mnie nie miało to najmniejszego znaczenia. Ale każdy medal ma dwie strony. Katherine, się we mnie zakochała. Na siłę próbowała, abym ja odwzajemnił jej uczucie, ale to nic nie działało, a kiedy nie wytrzymałem i wygnałem ją, mówiąc, że nie chcę jej już nigdy widzieć, ona powiedziała: "Jeszcze tego pożałujesz Styles" i odeszła. Nie dzwoniła, nie pisała, to tak jakbym nigdy wcześniej jej nie poznał, tak jakby rozpłynęła się na dobre, ale teraz powróciła i najwyraźniej pragnie zemsty. Ale chwila, kiedy rozmawiałem z nią o jej rodzinie, powiedziała mi że ma młodszą siostrę, której szczerze nienawidzi, i chciała ją zniszczyć... Teraz wszystko układa się w spójną całość. Kurwa, ta cała sprawa jest mocno pojebana.
- Louis, masz już te namiary?- stoję nad szatynem, który siedzi przy biurku namierzając telefon tej szmaty.
- Harry, jeszcze moment- wystukuje palcami jakiś szyfr i patrzy na monitor- Nie wydaje ci się, że to trochę podejrzane, że odebrała od ciebie?- pyta, nie odwracając głowy od ekranu.
- Louis, teraz to jest nieważne, muszę uratować Jess. Wiesz co ta wariatka może jej zrobić?- na samą myśl, robi mi się słabo. Ja nauczyłem jej najlepszych sposobów na wolną i bolesną śmierć. Kurwa, jaki ja byłem głupi.
- Ona nie jest głupia, coś mi się zdaję, że szykuje na ciebie...
- Louis!- krzyczę na chłopaka, który zasznurowuje usta i piszę coś w laptopie.
- Mam- oznajmia, a ja z chodzenia w kółko, przeskakuję obok niego.- To jest przy opuszczonej kawiarni.- Wskazuję na mapkę na monitorze. Do tej kawiarenki, chodziliśmy razem po udanej akcji, gdzie po wypiciu kilku butelek piwa, uprawialiśmy ostry seks. Dlaczego wcześniej nie pomyślałem o tym miejscu?
- Okey- odpowiadam i zabieram ze sobą pistolet, który chowam za pasek spodni i idę w stronę drzwi.
- Hej, nie pójdziesz sam!- odwracam się i widzę w pełni uzbrojonych chłopaków.
- To naprawdę, nie wasz problem- marszczę brwi. Wiem, że są dobrzy w tym co robią, ale gdyby któremuś z nich coś by się stało, nie wybaczył bym tego sobie. Chłopaki się uśmiechają i podchodzą do mnie w równym tempie.
- Słuchaj jesteś dla nas jak brat- klepie mnie po ramieniu Liam- I na naszym miejscu zrobiłbyś to samo- Mówi, a cała czwórka patrzy na mnie. On ma rację, zrobiłbym dokładnie to samo. Posyłam im uśmiech,a oni go odwzajemniają- No to w drogę, czas na zabawę- Liam unosi swój karabin maszynowy i uśmiecha się, po czym razem wychodzimy z naszej bazy. Teraz wszystko się wyjaśni.

Veronica's POV:

Nie, to nie możliwe.Ta dziewczyna, jest moją siostrą. Dowiedziałam się tego, z listu od taty, ale nigdy w życiu nie spodziewałam się, że moja własna siostra, może mnie prześladować, a na końcu porwać. Spokojnie Jess, tylko nie panikuj. Siedziałam przywiązana do krzesła, które stało w holu, z barem pokrytym  i okrągłymi stolikami na których postawione były krzesła. To miejsce wygląda na opuszczone, ze względu na grubą warstwę kurzu na meblach. Kiedy się wybudziłam, obudziłam się właśnie tu, a Katherine siedziała naprzeciwko mnie i tylko na mnie patrzyła. Oczywiście pewnie jak każdy, na moim miejscu zapytałam "Czego ode mnie chcesz?" Na co ona tylko się uśmiechnęła i wyszła. Niepotrzebnie wyszłam wtedy z tego domu. Ale oczywiście moja duma, nie zniosłaby Harry'ego. Cóż za ironia. Wiercę się na krześle, próbując już od dobrej godziny uwolnić się z więzów, ale i tak nic mi to nie daje, lecz wręcz przeciwnie, moja skóra na nadgarstkach jest przetarta. Nagle słyszę jak stare, metalowe drzwi od zaplecza skrzypią, informując mnie, że ktoś tu idzie. Zaprzestaje się wiercić i czekam na dalszy rozwój wydarzeń. Zza moich pleców wychodzi Katherine i następnie staje wprost mnie.
- Więc, jak się masz?- pyta z uśmiechem na twarzy.
- Co? Ty sobie żartujesz? Czego ty ode mnie chcesz?- marszczę brwi i patrzę na nią jak na chorą psychicznie, którą chyba jest.
- Słuchaj, nie było nam dane nigdy się poznać, a z uwagi na to, że jesteśmy siostrami nie zabiję cię jeszcze.- złowieszczy uśmiech, znów wita na jej twarzy, a mnie przechodzą ciarki na myśl o tym , że "jeszcze" mnie nie zabiję. I mam się z tego cieszyć? To tak samo jak, z tym, czy szklanka jest do połowy pusta, czy do połowy pełna? Mam się cieszyć ostatnimi chwilami mojego życia, czy panikować i zacząć płakać? Chodź i tak wszystko sprowadza się do mojej śmierci.-Więc jeśli ty nie chcesz nic mówić, to może ja zacznę- usiadła na krzesło przeciwko mnie-  Nasi rodzice, zawsze uważali ciebie za lepszą ode mnie- Uniosła brwi w górę- Kiedy miałam z tego co słyszałam roczek, oddali mnie w ręce mojej niańki, ponieważ urodziłaś się ty. Potem odwiedzali mnie w każdy weekend- To by wszystko wyjaśniało, dlaczego w soboty i niedziele ich nie było. Mówili, że to sprawy biznesowe, a tak naprawdę widywali się z Katherine- Od 7 roku życia, chodziłam do prywatnej szkoły, którą opłacał ojciec, a kiedy miałam 16 lat, dowiedziałam się o tobie- patrzy na mnie z żalem i złością w jej ciemnych tęczówkach.
- Ja nie miałam o tobie, zielonego pojęcia- mówię cicho z widoczną skruchą.
- Ponieważ nie miałaś o mnie wiedzieć, ojciec zadbał o każdy szczegół, tylko po to aby uchronić cię, przede mną- mówi przez zaciśnięte zęby.- Kontynuując moją historię- bierze głęboki wdech-  Uciekłam z internatu i nie zgadniesz kogo dane było mi poznać- uśmiecha się- Sławnego pana Harry'ego Stylesa- klasnęła w dłonie i wstała- Nauczył mnie wszystkiego co najlepsze- Patrzy na mnie- Strzelać- podchodzi do mnie- bić się- robi krok bliżej mnie- najfajniejsze techniki zabijania- idzie za mnie, a ja czuje wielki niepokój. Czuje na moich ramionach jej dłonie, które masują moje spięte ramiona- I co najlepsze- mówi- gorącego, namiętnego, seksu którego nie zapomnę nigdy- ostatnie słowa szepcze mi do ucha- Uwierz mi, nikt nie zastąpi mu mnie- Od razu przypominają mi się, słowa Harry'ego, które raniły jak nóż.- Oh wiem, wiem ty pewnie, też się z nim pieprzyłaś i tak dalej, dawałaś sobie nadzieję, że może to właśnie ciebie pokocha i będziecie razem żyli długo i szczęśliwie- Znów stoi przede mną, nachylając się, a dłonie opiera o podłokietniki krzesła- Ale on taki nie jest. Jest potworem, niezdolnym do kochania- patrzy mi głęboko w oczy- Jesteś tak samo głupia jak ja byłam kiedyś-prostuje się i patrzy na mnie z góry- Ale zastanawia mnie jedno. Co masz ty czego nie mam ja?- marszczy brwi patrząc na mnie, a następnie wychodzi. Mam dosyć.
Kolejne 2 godziny mijają nie ubłagalnie długo. Do pomieszczenia wpada 4 mężczyzn, a za nimi wchodzi Katherine- Rycerz na białym koniu, przyjechał cię wyzwolić- mówi obojętnym tonem, a ja wiem, że mówi o Harry'm.- Jest taki przewidywalny- wywraca oczami i wzdycha- Mark i Tony, pójdziecie obstawić tylne drzwi- mówi do 2 z mężczyzn, a oni tylko potakują głowami i wychodzą- Ty i ty, ukryjcie się, a kiedy dam znak wyjdziecie- faceci również, potakują i idą za blat, gdzie kucają. Myślałam, że to będzie bardziej profesjonalne, ale cóż, i tak mają niezły sprzęt.- Skarbie, musi być trochę dramatycznie- patrzy na mnie z udawanym, żalem dziewczyna- Nie bierz tego do siebie, chociaż powinnaś- w kieszeni swoich spodni wyciąga scyzoryk i szybko robi, średniej głębokości cięcie na moim lewym policzku. Krzywię się i wydaję pisk bólu. Brunetka kręci przecząco głową i ponownie tnie mnie wzdłuż wewnętrznej strony lewej ręki, na co ponownie wydaję okrzyk- Zamknij się, to tylko małe cięcie- pokazuje mi scyzoryk na, którym już jest krew- Jeszcze coś- chowa narzędzie do spodni i zaczyna czochrać moje włosy- No i teraz wygląda o wiele lepiej- uśmiecha się, i nagle po pomieszczeniu roznosi się odgłos strzału, a szyby w oknach zostają zbite. Obie kierujemy wzrok na okna- Jak zawsze efektowne wejście- mówi Katherine, a ja widzę jak Harry przeskakuje przez okno, wchodzi do pomieszczenia celując w głowę Katherine.

_________________________________________________________________________
No i nie wiem co napisać, najlepiej po prostu, same napiszcie co sądzicie o tym :) I zobaczcie, w zakładce "bohaterowie" jak wygląda Katherine :) 

niedziela, 4 maja 2014

Rozdział 21

Od kiedy Harry wyszedł, minęły już 2 godziny, a ja nie mogę zasnąć, leżąc i gapiąc się w sufit. Wzdycham i wstaję, okrywając swoje nagie ciało nakryciem. Po cichu wychodzę z pokoju i schodzę po schodach do salonu, a następnie zatrzymuje się przed uchylonymi drzwiami kuchni. Zerkam do wnętrza pomieszczenia i widzę tam Harry'ego, ze szklanką whisky w prawej dłoni, siedzącego na krześle. Pomieszczenie oświetla słaby promień światła z okapu kuchennego.Brunet wpatruje się w księżyc za oknem, tak jakby nad czymś myślał. Wygląda tak normalnie, zwyczajnie. Nie jak morderca, który niecałe 2 doby temu zamordował człowieka. Powinnam czuć do niego obrzydzenie, strach... wstyd, że mu się oddałam. Ale nie odczuwam nic takiego, wręcz odwrotnie. Chłopak przegarnia swoje włosy i wzdycha głęboko, po czym upija łyk alkoholu. Uśmiecham się i po cichu wchodzę do pomieszczenia, a następnie staję za plecami Harry'ego. Niepewnie kładę dłonie na jego nagich ramionach. Chłopak przez chwilę napina mięśnie, ale po chwili się rozluźnia, nic nie mówiąc, co jest dziwne, zazwyczaj buzia mu się nigdy nie zamyka, bo zawsze musi dodać jakiś głupi komentarz.
- Coś nie tak?- pytam szeptem delikatnie gładząc jego skórę.
- Wszystko okey- odpowiada szorstko i wstaję, tym samym strzepując moje dłonie z jego ramion. Teraz mam pewność, że nie jest okey.
- Proszę, powiedz mi.
- Jest późno, idź spać- przegarnia swoje włosy, ciągnąc lekko za końcówki.
- Nie. Czemu tak się zachowujesz? To przeze mnie? Byłam niewystarczająco dobra dla ciebie?- sama nie wiem czemu szukam winy w sobie. Ale też nie wiem, jaki powód jest tego, że się tak zachowuję.
- Idź spać Jess, nie będę się powtarzać- patrzy na mnie, a jego tęczówki stają się ciemniejsze. 
- Ja też nie będę się powtarzać- teraz gniew zastąpił żal, który czułam kiedy zostawił mnie samą w łóżku- Czemu tak się zachowujesz?
- Zamknij się i idź!- krzyczy, i po chwili uderza w ścianę tuż przy mojej głowie. Z moich ust wydobywa się cichy krzyk, agresywnością chłopaka- Po prostu zostaw mnie w spokoju- szepcze, patrząc mi głęboko w oczy. Nasze czoła prawię się stykają, a oddechy łączą się ze sobą. 
- Harry, powiedz mi, co się dzieje.- lekko dotykam jego policzka, gładząc go opuszkiem kciuka. Teraz dostrzegam w jego oczach mieszane uczucia. Tak jakby rozdarcie i... smutek? Szybko jednak, zastępuje je chłód. Harry odpycha się od ściany i patrzy na mnie bez emocji.
- Wychodzę, a ty masz się stąd nie ruszać- mówi oziębłym tonem. Chłopak odwraca się i idzie.
- Ale gdzie ty...- robię kilka kroków idąc za nim, ale zatrzymuje się kiedy on gwałtownie się do mnie odwraca.
- Nie muszę ci się spowiadać- syczy przez zęby i znowu się odwraca idąc do przedpokoju.
- Tak nie musisz, ale zostaję u ciebie w domu i po prostu chce wiedzieć- mówię to, kiedy Harry ubiera buty. Brunet się prostuje i patrzy na mnie.
- Naprawdę tak chcesz wiedzieć?- marszczy brwi, a ja czuję rosnący we mnie niepokój, ale i tak potakuję głową.- Więc tak- pociera swoje dłonie- Po pierwsze- unosi kciuk- Jesteś irytująca i to mnie strasznie wkurwia, po drugie- Dodaje palce wskazujący, ukazujący liczbę 2- Nie mam ochoty gadać z tobą, jak na jakiejś terapii czy coś w tym stylu- wykrzywia się- I po trzecie, to najważniejsze- patrzy mi prosto w oczy- Jesteś beznadziejna w łóżku, więc idę na dziwki, żeby się zaspokoić- Ałć, to serio boli. Na moje powieki cisną się łzy, ale staram się je opanować- Proszę bardzo, chciałem ci tego oszczędzić, ale sama tego chciałaś- po tych słowach wychodzi trzaskając drzwiami, a ja uwalniam łzy cicho szlochając, opieram się o drzwi i po chwili siadam na podłogę, zakrywając swoją twarz dłońmi. Nie, kurwa, za dużo napłakałam się z jego powodu, muszę w końcu wziąć się w garść. Ocieram moje policzki i pociągam nosem. Wstaję i prostuję się, biorąc głęboki oddech. Idę do pokoju, gdzie ubieram moje ciuchy i sprawdzam godzinę. 5:30.
Wychodzę z domu, sama nie wiedząc gdzie iść, ale na pewno nie zostanę tutaj. Kiedy idę chodnikiem wyciągam telefon i dzwonię do Angie. 
- Halo?- słyszę jej zmęczony głos, ale nie dziwi mnie to ze względu na godzinę.
- Hej, mogę do ciebie przyjść?- pytam i ciaśniej otulam się kurtką.
- Co się stało?- pyta,a mi przypominają się bolące słowa Harry'ego.
- Nic, nie mam się gdzie podziać- szepczę, a w moim gardle rośnie znienawidzona gula.
- Jasne przychodź- mówi szybko, a ja rozłączam się i chowam telefon do kieszeni kurtki. Wokół panuje mrok i grobowa cisza. Moje serce przyspiesza kiedy słyszę za sobą czyjeś kroki. Odwracam się i widzę ciemną postać z kapturem na głowie. Przyspieszam kroku, a osoba za mną robi to samo. Kurwa, nie, jeszcze brakowało gdyby teraz ktoś mnie zaatakował. Znów się odwracam, ale nikogo za mną niema. Może sobie odpuścił. Odwracam się i próbuję krzyknąć, ale moja twarz zostaję zasłonięta przez białą szmatkę. Próbuję się wyrwać, ale zostaję złapana od tyłu i nie mam możliwości ruszenia się. Czuję, że powoli moje powieki stają się ciężkie. Nie! Muszę z tym walczyć, ale po krótkiej chwili widzę tylko ciemność.

Harry's POV:

Kurwa nie powinienem tak do niej mówić, a co najgorsze ją zostawiać, ale nie mogłem tam być. Przegarniam włosy, siedząc na ławce, nad niewielkim stawkiem z butelką piwa w dłoni. Popijam alkohol. To był błąd. Mogłem zostawić ja na pastwę losu, a teraz czuję się za nią odpowiedzialny, i nic tego nie zmieni. Pieprzony idiota z ciebie Styles! Karcę sam siebie i w nerwach wyrzucam butelkę prosto do wody, wywołując głośny plusk. Muszę do niej wróci. Odwracam się na pięcie i odchodzę w kierunku mojego mieszkania. Po 30 minutach drogi, wchodzę do domu i zaczynam szukać Jess, ale nigdzie jej nie ma. Kurwa, musiała wyjść. Wybieram jej numer, ale nie odbiera. A czego się obawiałeś? Że wskoczy ci w ramiona? No właśnie, zawsze musi odezwać się pieprzona podświadomość. Gdzie mogła pójść? Angie. Szybko wybiegam z domu i udaję się do mieszkania, tej... Pukam do drzwi, ale nikt nie odpowiada. Mocniej uderzam o drewno, a po chwili drzwi się otwierają.
- Co do kurwy nędzy, tutaj robisz?- Angie, wychodzi na ganek zamykając za sobą drzwi.
- Nie mam czasu na dyskusję, jest u ciebie Jess?- pytam
- Powinna być tu już, godzinę temu- odpowiada, a mi robi się słabo.- Co ty jej kurwa zrobiłeś?- szturcha mnie.
- Nic
- Słuchaj, już raz zabrałeś mi przyjaciółkę. Mówiłam ci, że masz trzymać się z daleka od Jess- syczy przez zęby. Odwracam się i zostawiam ją samą. Dziewczyna krzyczy coś za mną, ale mam to gdzieś. Biegnę do domu. Może, wróciła. Czuję wibrację w kieszeni, To Jess, więc szybko odbieram.
- Boże, Jess, gdzie ty kurwa jesteś?- Mimowolnie poczułem ulgę.
- Jak miło słyszeć twój głos.- To nie Jess- Dziwię się, że ta dziewczyna tak długo z tobą wytrzymała. Chociaż, ja też byłam silna. To chyba u nas rodzinne.- Dziewczyna się śmieje, a ja nie mogę uwierzyć, że to ona. Minęło już tyle czasu odkąd...- I myślę, że się w tobie zakochała. To nie na jej korzyść prawda Harry?- po tych słowach, dziewczyna się rozłącza, a ja wiem, że szybko muszę uratować Jess, ponieważ grozi jej śmiertelne niebezpieczeństwo.

_____________________________________________________________________
Noooo, to teraz jest największy rozwój akcji :D Co myślicie, o tym rozdziale? Swoje odczucia piszcie w komentarzach :*